


H6: DIARY OF A SERIAL KILLER
Pokój nr 6: Pamiętnik seryjnego zabójcy

Reżyser:Martin Garrido Barón
Kraj prod.:Hiszpania
Obsada:Fernando Acaso, Angel Alarcon, Raquel Arenas, Ruperto Ares, María José Bausá , Ramón Del Pomar,
„Pierwsze eksperymenty miałem pod kontrolą. Muszę przyznać, że śmierć mojej dziewczyny, Soledad Mendez, wymknęła się spod kontroli. Nigdy nie wyobrażałem sobie konsekwencji swoich czynów. Ale ostatnie miesiące były dość dobre i dały mi trochę zarobku. Pan wybrał mnie do wykonania tego zadania.
Spadek mojej ciotki był znakiem na odnalezienie swojego celu po tylu latach wątpliwości. Teraz moje życie ma sens. Kiedy umrę, moje życie będzie analizowane, będą pisać o nim książki i kręcić filmy. Będę naśladowany.” - fragment tytułowego pamiętnika.
„Pokój nr 6: Pamiętnik seryjnego zabójcy” miał być europejską, hiszpańską odpowiedzią na „Hostel” Eli Rotha. Zapewne ten chwyt marketingowy przyciągnął wielu widzów, którzy po seansie poczuli się nieco zawiedzeni faktem, że recenzowany horror raczej nie przypominał filmu Rotha, a ewentualne podobieństwa były dosyć odległe. Znacznie więcej wspólnych elementów łączą go z „Piłą” Jamesa Wana.
Martín Garrido Barón, w swoim debiucie w roli reżysera, wykorzystał sporadycznie stosowaną technikę budowania filmowej wypowiedzi, opartą na sfabularyzowanym pamiętniku pisanym przez głównego bohatera. Dzięki takiemu podejściu mamy możliwość „wejścia w głowę” seryjnego mordercy. Jednak taka konstrukcja scenariusza, nawet doświadczonym reżyserom, stwarza trudności w sprawnym prowadzeniu opowieści. Niestety Barón nie ustrzegł się błędów w tym elemencie, czasem zbytnio wydłużając monologi Antonio, na skutek czego tempo akcji spadało. Na szczęście tego typu niedociągnięć nie było zbyt wiele. Portret psychologiczny seryjnego mordercy, dobrze przedstawiony w pamiętniku nie jest całkowicie spójny. Wyłania nam się z niego obraz psychopaty, przeświadczonego o własnej wyższości nad innymi ludźmi. Jednak morduje tylko osoby z nizin. Dlaczego? Możemy to oczywiście tłumaczyć tym, że ich zniknięcie nikogo nie zainteresuje. Jednak w filmie są oni poszukiwani. Innym wyjaśnieniem, wynikającym bezpośrednio z pamiętnika, jest chęć swego rodzaju „zbawienie” nieszczęśników, których grzechy, przewinienia nie przynależą jedynie nizinom społecznym. W innych miejscach znajdujemy jedynie chęć mordu dla sławy. Czy fakt, że ludzie, a tym bardziej psychopaci, nie zachowują się do końca logicznie może być wystarczającym usprawiedliwieniem dla nieścisłości w portrecie psychologicznym Antonia?
Scenariusz zbudowano w sposób stosunkowo prosty, dzięki czemu widz dobrze orientuje się kiedy „narodził” się potwór i dlaczego. Rozwój psychologiczny Antonia następuje naprzemiennie. Najpierw sekwencja – monolog – fragment pamiętnika, następnie scena obrazująca okrucieństwo, z jakim traktował swoje ofiary. Takie podejście byłoby dobre gdyby nie to, że psychopata nie zmienia się zbytnio. Jedynie ofiary, o różnych życiorysach wywołują odmienne zachowania głównego bohatera, ale tylko w sferze ich wabienia do pokoju nr 6. Później Antonio postępuje w zasadzie tak samo. Gwałci, torturuje, po to by w końcu zabić i poćwiartować piłą łańcuchową. Choć trzeba przyznać, że ten sam arsenał dręczenia, przy różnych charakterach ofiar, powoduje, że zachowują się one w rozmaity sposób. Dzięki temu przemoc psychiczna jest dosyć przekonywująca.
Pomimo dużej ilości krwi, widoku rozczłonkowanych fragmentów ciała, horror należy raczej zaliczyć do kina eksploatacji, gdyż to zarówno fizyczny jak i psychiczny terror jest na pierwszym planie.
Rozczarowanie budzi gra aktorska. Z jednej strony nie można odtwórcom głównych ról wiele zarzucić, zwłaszcza ofiarom, ale sama postać Antonio niezbyt przekonuje. Być może dzięki temu, że główny bohater w zasadzie nie pokazuje emocji. Wprawdzie taki był zamysł reżysera, ale chyba zbyt daleko idący.
„Pokój nr 6: Pamiętnik seryjnego zabójcy” z pewnością będzie przeznaczony dla fanów kina o wielokrotnych mordercach. Przy odpowiednio wykreowanym nastroju grozy, dobrze podkreślonym przez muzykę, poznajemy życie psychopaty, nie do końca wymyślonego. Postać Antonio wzorowano na autentycznej osobie francuskiego, seryjnego zabójcy Henri Landru, znanego jako „Sinobrody”, który w okresie I wojny światowej uwiódł i zamordował dziesięć kobiet.
Screeny
+ sfabularyzowany pamiętnik
+ nie nuży, solidnie rozwijana akcja
+ przemoc psychiczna
- nieliczne dłużyzny
- nieścisły portret psychologiczny
- niezbyt wyszukane, właściwie takie same postępowanie względem ofiar
- niezbyt przekonujący Antonio
Podyskutuj o filmie tutaj: Forum HO
Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!