


WORLD`S END, THE
To jest już koniec

Reżyser:Edgar Wright
Kraj prod.:Japonia / USA / Wielka Brytania
Obsada:Simon Pegg, Nick Frost, Paddy Considine, Martin Freeman, Pierce Brosnan, David Bradley, Rosamund Pike, Eddie Marsan
Niezwykle rzadko zdarza się, że polskie tłumaczenie tytułu oddaje jednocześnie istotę filmu. Sukces tym bardziej bolesny w kontekście: memento co oglądasz. Wszystko wskazywać by mogło, że tak doświadczony reżyser, jakim jest niewątpliwie Edgar Wright, mający na swoim koncie „Wysyp żywych trupów” z 2004 roku do spółki z Simonem Peggiem, grającym tu też jedną z głównych ról, będą mieli do zaprezentowania coś więcej. Zwycięzcą okazał się jednak angielski czarny humor, mianujący obraz horrorem… Z przymiotnikiem „komediowy”.
Trudno właściwie orzec, czy to horror, czy komedia. Nawet przeciętny kinoman jest w stanie wymienić kilka tytułów, w których połączenie obu gatunków dawało miłe dla oka rezultaty. Może nie na miarę kina ambitnego, ale jako przyjemna rozrywka z pewnością. Tym razem coś nie do końca zagrało. A szkoda, bo obraz miał spory potencjał, który jednak rozmywał się z każdym kolejnym promilem.Zacznijmy od obsady reżysersko-aktorskiej. Wszyscy z całkiem niezłym doświadczeniem zawodowym i jako tacy wiedzieć powinni, co robić na planie. Tym bardziej, że fabuła niezbyt skomplikowana. Ot, życiowy nieudacznik o dumnie brzmiącym nazwisku, Gary King, postanawia zebrać swoją paczkę ze studenckich czasów, by raz jeszcze przejść z nimi na koniec świata. I to dosłownie. Trasa bowiem wiedzie przez 12 pubów, którego zwieńczeniem jest tytułowy Koniec Świata. I choć pierwsze podejście sprzed 20 lat zakończyło się klęską, nasz bohater uznaje je za najpiękniejsze chwile w swoim życiu. Kolejne, tym razem uwieńczone sukcesem podejście ma być remedium na to, co wydarzyło się wcześniej. Bo jak mawiają po każdym końcu świata przychodzi nowy, już w lepszej wersji.
Mamy więc kolejny fabularny obrazek, gdzie pięciu panów w wieku średnim, niepomnych, że zdrowie już nie takie jak kiedyś, rusza na podbój życia. I tu zaskakująca in plus kontastacja. Bohaterowie bardziej niż starych zgredów przypominają znaną już piątkę z Liverpoolu. I choć w tle ani razu nie usłyszymy Lennona, to niemal cała muzyka pojawiająca się w obrazie jest z gruntu brytyjska. Na marginesie zresztą, soundtrack pozostaje jednym z najciekawszych elementów filmu. Ot warto pooglądać, żeby sobie posłuchać. Jakie jest naszych szalonych w wieku średnim rozczarowanie, kiedy okazuje się, że choć miasteczko stoi tam gdzie stało, to jednak z mieszkańcami nie do końca wszystko jest w porządku. Wraz z kolejnymi kuflami piwa, panowie odkrywają jego mroczną tajemnicę. Mało, powoli dociera do nich, że i cały ludzki gatunek czeka mała apokalipsa. Szkoda jedynie, że w wydaniu, które zaproponowane zostało już nam na ekranach cztery dekady temu w „Żonach ze Stepford” Bryana Forbesa. I to w dużo ciekawszej formie. Stylizacja jest tak nachalna, że odnosi się wrażenie, iż to, co nie zostało zawarte w ostatecznej wersji tamtego obrazu, przetransponowano tutaj. Bo też idea, jeśli można o takowej mówić, pozostaje ta sama. Stwórzmy sobie doskonały świat, gdzie nie będzie chorób, starości i wszyscy żyć będą pięknie, wiecznie i szczęśliwie.
Z pewnością ”The World`s End” jest zjadliwy, jeśli zaproponuje się go mało-, w danym momencie, wymagającemu odbiorcy. Z pewnością można go też nazwać horrorem ( skoro nota bene okrzyknął go tak jeden z czołowych zagranicznych portali), jeśli pokaże się go fanom komedii romantycznych. Bo też pewne elementy z kina grozy zostały zachowane. W tak jednak nachalnie komediowej konwencji, tryskająca zewsząd niebieska krew bardziej kojarzyć się z krajaniem smerfów, niż najeźdźców z innej planety. Podobnie narastające napięcie skutecznie rozcieńcza ilość wypitego przez bohaterów alkoholu. I właściwie trudno powiedzieć, czy rzecz dzieje się naprawdę, czy też mamy do czynienia ze stadium delirycznym.
Boli też, że na pierwszy i w miarę wciągający fragment obrazu trzeba czekać do ostatnich scen. Panowie chyba w większości wytrzeźwieli i na pożegnanie zafundowali widzom fragment kina, na jakie czekał przez ostatnie kilkadziesiąt minut. I choć zakończenie dalekie jest od happy endu, to napawa nadzieją, że być może w następnych tego typu filmach będzie lepiej.
Screeny
+ angielski akcent
+ muzyka
+ znośny jako komedia
- scenariusz
- Żony ze Stepford 2
- niebieska krew
Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!