Top

Menu Zaloguj się (dla użytkowników forum)



Poster:HOUSE THAT JACK BUILT, THE

HOUSE THAT JACK BUILT, THE

Dom, który zbudował Jack

ocena:7
Rok prod.:2018
Reżyser:Lars von Trier
Kraj prod.:Dania / Francja / Niemcy / Szwecja
Obsada:Matt Dillon, Bruno Ganz, Uma Thurman, Riley Keough
Autor recenzji:Krzysztof Dylak
Ocena autora:7
Ocena użytkowników:--
Głosów:0
Inne oceny redakcji:

Lars Von Trier . Geniusz, grafoman, szaleniec? Zadufany w swoich wizjach filmowiec czy raczej mistrz prowokacji i manipulacji widzem? Zapewne te wszystkie określenia razem wzięte definiują jego kinową twórczość. Nie jest inaczej z najnowszym dziełem Duńczyka . Może nawet tym bardziej „Dom, który zbudował Jack” najbardziej odzwierciedla i niejako podsumowuje artystyczny identyfikator reżysera.

Było wiadomo, że skoro Von Trier zabiera się za film o seryjnym zabójcy, to nie wyjdzie z tego lektura do poduszki. Sam autor zapowiadał , że będzie to najmocniejszy projekt w jego dorobku. Aktorzy, którzy marzyli , żeby u niego wystąpić rezygnowali na etapie czytania scenariusza. To podsycało zainteresowanie powstającym filmem i oczekiwanie na ostateczny rezultat. Czy rzeczywiście otrzymaliśmy niespotykaną wcześniej i na tyle drastyczną produkcję o psychopacie/socjopacie czy prędzej osobliwą wariację kontrowersyjnego Duńczyka?

Jack jest niespełnionym architektem. Nieprzystosowanym do życia społecznego osobnikiem. Jego równowagę zaburza nerwica natręctw i niemożność uporządkowania własnej rzeczywistości. Jack jest również seryjnym zabójcą bezskutecznie próbującym wybudować dom swoich marzeń. Przekłada się to na usiłowanie dokonania morderstwa doskonałego. Jack zabijając czuje się artystycznym twórcą, czuje się natchniony. To remedium na jego wewnętrzne problemy uniemożliwiające ułożenie sobie normalnego życia.

Lars Von Trier powrócił tym filmem na festiwal w Cannes po latach wykluczenia. Niestosownymi wypowiedziami na temat Hitlera spowodował, że jego zasługi filmowe zeszły na dalszy plan. „Dom, który zbudował Jack” został pokazany poza konkursem. Krytycy byli zdegustowani i nie kryli zniesmaczenia. Podobnie część widzów, która opuszczała salę podczas projekcji.

Duńczyk formułuje swój film na zasadzie artystycznej prowokacji. Można odnieść wrażenie, że chciał coś udowodnić opinii publicznej, a zwłaszcza krytykom w Cannes, może nawet w jakiś sposób postanowił się odegrać. Dzieło składa się z licznych odniesień. Odwołuje się do kultury i sztuki widzianej przez pryzmat zbrodni. Von Trier przyrównuje morderstwa Jacka do budowy dzieła. Może to być klasyczne malowidło np. Bacona. Może to być muzyczna kompozycja, choćby Goulda. Może to być fotografia zwłok lub nazistowska technologia. Poezja czy rzeźbiarstwo… zakres pozbawiony barier. W kontekście poczynań Jacka sztuka dosłownie wymaga ofiar. Żeby odpędzić własne demony, zaakceptować własne JA, osiągnąć perfekcję w swojej dziedzinie, artysta musi posuwać się coraz dalej i wyżej. Koszt bywa ogromny. Poświęcenie całym sobą, twórcze piekło, podporzadkowanie wszystkiego na tworzenia czegoś niszcząc przy tym całą resztę i nie wyłączając siebie. Artysta pragnie niekiedy przekroczyć granicę, złamać obowiązujące tabu, zakwestionować zasady przyzwoitości i poprawności w imię sztuki. To dotyczy Jacka jako mordercy i Von Triera jako reżysera.

Jack prowadzi polemikę z tajemniczym Verge’m , który podważa przekaz jego czynów. To tak samo jakby Von Trier prowadził dyskusję ze swoimi krytykantami. Odbiorcy dzieła artysty mogą stać się ofiarami? Niczym ofiary mordercy? Może to zbyt daleko posunięty wniosek. Jednak te rozważania mają miejsce w najnowszym dziele Duńczyka.

Lars Von Trier wprowadza do opowieści pierwiastek czarnego humoru poniekąd rozładowując atmosferę. Zdaje się przy tym drwić z widza, z jego oczekiwań i przyzwyczajeń, drażni się z nim poddając próbie. Początkowe „incydenty” w życiorysie Jacka ubarwia obrazowymi wstawkami rysunkowych postaci czy zwierząt z filmów przyrodniczych. Oczywiście jest to rodzaj przesłania. Z biegiem czasu pojawiają się poważne i jaskrawe , kiedy zbrodnie Jacka eskalują. Są to symbole i archiwa nazistowskich zbrodni. Reżyser łączy je z kulturą i sztuką. Należy docenić odwagę i brak kompromisu autora. Po oczach bije niestety również jego buta i zuchwałość. Wychodzi z tego przykrywka, sztuka dla sztuki. Robi się błędne koło.

No właśnie. Słynny skandalista kina nie ustrzegł się pretensjonalności i przerostu formy oraz ambicji w kilku miejscach swojego obrazu. Zrealizował na swój sposób pozbawiony schematu profil zabójcy. Lecz z drugiej strony mamy tutaj klisze. Podobne motywy były w innych filmach tego typu. Von Trier zrobił to w swojej konwencji, we własnym stylu. Nierzadko stosuje szokujące sztuczki i zagrywki . Robił to nieraz, ale w tym przypadku chyba chciał pójść na całość.

Do roli Jacka został zaangażowany Matt Dillon. Spisał się na medal. Von Trier pozwolił mu wykazać się aktorsko i rzeczywiście Dillon nie miał w swojej karierze lepszej roli. Nie dość, że obcuje w kadrze niemal cały czas, to jeszcze zdołał ukazać różne stany emocjonalne i zachowania Jacka. Na początku swojej zbrodniczej drogi Jack jest nieudolny jak artysta – amator. Następnie nabiera wprawy, staje się pewniejszy i dojrzalszy w tym co robi, a przy tym coraz bardziej okrutny. Czasami pomaga mu splot sprzyjających okoliczności, artystyczny nieład i roztargnienie idą w parze ze zmysłem i kreatywnością. Innym razem dominuje wyrafinowana logika godna konstruktora budynków. Pozostają jeszcze relacje Jacka z kobietami. Posądzany o mizoginię Von Trier daje upust tym opiniom. Jack gardzi kobietami. Nie potrafi i nie chce zbudować związku. Nie jest do tego zdolny. Jack opiera swoją sztukę na destrukcji. Na budowę pozytywnych fundamentów w jego życiu nie ma miejsca. Świadczy o tym notoryczne burzenie powstającego domu.

„Dom, który zbudował Jack” próbuje mówić o granicy między dobrem a złem w ramach kultury i sztuki. Granic i ram jednak nie ma. Zarówno dobro i zło jak i kultura i sztuka do rzeczy nie do zmierzenia. Von Trier dobrze o tym wie, a jego pytania są retoryczne. To w dużej mierze pretekst , aby zmusić widza do reakcji , narazić na szwank jego emocje. Udało mu się to w połowie i to nie zawsze w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Pewnie jest, że reżyser nie wrócił na szerokie ekrany z podkulonym ogonem. Wręcz przeciwnie, chciał udowodnić swoją artystyczną indywidualność, przekorę i zagrać na nosie oponentom. Nie bez przyczyny w roli Verge’a wystąpił Bruno Ganz. Co by o dziele Von Triera nie mówić na pewno warto go zobaczyć ze względu na przeżycie doświadczenia i wyrobieniu sobie własnej opinii. Takie filmy docenia się też po czasie. Miejsce wśród najbardziej bezkompromisowych pozycji o seryjnym mordercach będzie miał z pewnością zapewnione.

Screeny

HO, HOUSE THAT JACK BUILT, THE HO, HOUSE THAT JACK BUILT, THE HO, HOUSE THAT JACK BUILT, THE HO, HOUSE THAT JACK BUILT, THE HO, HOUSE THAT JACK BUILT, THE HO, HOUSE THAT JACK BUILT, THE

Zaloguj się aby móc oddać swój głos na film.
Plusy:

+ konsekwencja Von Triera w budzeniu kontrowersji i dzieleniu widzów
+ życiowa rola Matta Dillona
+ wywołuje reakcje i zostaje w głowie
+ nie jest to typowy film o seryjnym zabójcy

Minusy:

- czasami zbyt przerysowany
- brak mrocznej muzyki pasującej do treści
- momenty pustki emocjonalnej zastąpionej usilnym szokowaniem
- nie dla każdego odbiorcy
- wymaga ponownego zobaczenia

Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody twórców strony ZABRONIONE!!!

- - - -