Top

Menu Zaloguj się (dla użytkowników forum)



Poster:NIGHT EATS THE WORLD, THE

NIGHT EATS THE WORLD, THE

Noc pożera świat

ocena:6
Rok prod.:2018
Reżyser:Dominique Rocher
Kraj prod.:Francja
Obsada:Anders Danielsen Lie, Golshifteh Farahani, Denis Lavant, Sigrid Bouaziz
Autor recenzji:Ireneusz Gajek
Ocena autora:6
Ocena użytkowników:--
Głosów:0
Inne oceny redakcji:

Pandemia nieznanego choróbska zakaźnego rozprzestrzeniająca się w zastraszającym tempie, upadek cywilizacji i zmienione przez chorobę agresywne monstra hordami polujące na pojedynczych ocalałych z zarazy – to motywy, na fundamencie których w dziesiątkach lepszych i gorszych horrorów twórcy budowali swoje fabuły. W wielu sens filmu sprowadzał się do licznych scen mordów obficie okraszonych zbliżeniami na gnijące, rozrywane, rozszarpywane i zjadane ludzkie ciało. W innych, już mniej licznych, ich autorzy za cel obrali sobie pokazanie, jak wskutek apokalipsy zmieniają się ci, którym udało się ją przetrwać. Jak nietrudno się domyśleć, pewna grupa podejmuje heroiczną walkę odbudowania podstawowych struktur społecznych, inni z jeszcze większą zaciekłością niż zarażeni próbują im w tym przeszkodzić. Co jakiś czas pojawia się film, w którym pierwszych skrzypiec nie gra ani wizja upadku cywilizacji, ani starcia z monstrami, a przemiana jednostki zmuszonej nagle odnaleźć się w świecie do niedawna przewidywalnym, teraz z czyhającym na każdym kroku śmiertelnym niebezpieczeństwem. Takim filmem jest francuski „The Night Eats the World” Dominique Rochera.

Film prezentuje perypetie młodego mężczyzny – muzyka albo kogoś, kto zajmuje się muzyką – który po kłótni z byłą dziewczyną budzi się w jej mieszkaniu. Najpierw zdezorientowany, później przerażony stwierdza, iż wskutek przypadku – rozemocjonowany utarczką zamknął się w jednym z pokojów – uniknął starcia z bestiami, które teraz przelewają się ulicami Paryża. Po krótkim rekonesansie uświadamia sobie, iż w najbliższej okolicy jest jedynym nieprzemienionym w monstrum człowiekiem.

Podobnych historii rzeczywiście widzieliśmy już niemało, apokalipsa zombie czy to w wydaniu globalnym, czy w skali mikro to temat obecnie bardzo modny w kinie grozy. Czym francuski obraz różni się od nich? Otóż twórcy filmu nie informują nas, co wywołało epidemię, nie wiemy także w jaki sposób ona rozprzestrzeniła się po świecie. Rocher nie skupia także naszej uwagi ani na wyglądzie przemienionych w bestię ludzi, ani też na scenach, w których ci atakują pozostałych przy życiu niezarażonych. Nie brakuje w „The Night Eats the World” scen przemocy i gwałtu, jednak nie grają one kluczowej roli. Przez cały film światło reflektora pada na głównego bohatera i na jego poczynania. Mężczyzna początkowo nie wie, co zrobić, bo w całej kamienicy przy życiu ostał się tylko on. Z czasem jednak zaczyna organizować sobie przestrzeń i czas. Przyzwyczaja się do tego, że dopóki nie skończą mu się zapasy, nie będzie musiał wychodzić z obleganego przez zombioidalne stwory budynku. Realizatorzy poświęcili wiele ujęć na to, by pokazać jego codzienne życie – poszukiwanie jedzenia, muzyczne eksperymenty, poznawanie sekretów mieszkańców kamienicy, obserwacje najbliższej okolicy. Ma bowiem „The Night Eats the World” charakter kontemplacyjny i jego spokojna, momentami dość statyczna akcja podporządkowana jest treści, jakie Francuzi postanowili zawrzeć w fabule.

Wydaje mi się, że twórcy recenzowanego filmu postanowili pójść śladem George’a A. Romero i wykorzystać wizję apokalipsy jako metaforę procesów społecznych zachodzących we współczesnym świecie. Wstęp do właściwiej akcji rozgrywa się jeszcze przed zagładą. Główny bohater traci narzeczoną, nie potrafi nawiązać znajomości wśród bawiących się na imprezie ludzi, irytuje go krzykliwa, pstrokata, a nade wszystko pusta kultura, którą sycą się jego rówieśnicy. Zakrawa to na paradoks, ale mężczyzna do porządku z sobą dochodzi po apokalipsie. Chwilowa izolacja, mnóstwo wolnego czasu oraz wszechobecna cisza tworzą warunki nie tylko do przemyśleń, ale przede wszystkim do dostrzeżenia tego, co istotne. Z czasem jednak coraz bardziej zaczyna mu doskwierać samotność. Pogrąża się w halucynacjach o spotkaniu z kobietą, interlokutora znajduje w uwięzionym w windzie potworze, ryzykuje życiem, by zwabić do swojego mieszkania kota. Odosobnienie zamiast wewnętrznie uspokajać, skłaniać do konstruktywnego dialogu z samym sobą, przysparza tylko cierpień. Czego zatem metaforą jest filmowy upadek cywilizacji odmalowany w „The Night Eats the World”? Na pewno sytuacji, w której jednostka – trochę inna, wrażliwa, z zacięciem artystycznym - czuje się samotnie pośród tłumu zapatrzonego w swoje cele i potrzeby realizowane już teraz, bez względu na konsekwencje. Taki stan rzeczy potęguje konsumpcjonizm, który bardzo wielu dowartościowuje właśnie ilością szybko, choć niekoniecznie etycznie zgromadzonych dóbr. Film Rochera pokazuje, iż nie potrafimy się słuchać, nie umiemy ze sobą rozmawiać. Aby zwrócić na siebie uwagę dziś musimy dokonać rzeczy szalonej, wręcz szokującej, choć najczęściej pozbawionej wartości.

Francuski reżyser apokalipsę przedstawia w skali mikro – ogranicza miejsce do kilku mieszkań jednego budynku oraz przebiegającej przy nim ulicy. Skupił się także na jednym bohaterze, rezygnując z drugiego planu. Taka konstrukcja filmowego świata przedstawionego wymogła od twórców nadanie opowieści kompatybilnej z nią formy, innej niż te, do których przyzwyczaiły nas historie o apokalipsie zombie. Rocher nie narzuca szaleńczego tempa, lubi skupiać się na detalach budujących przestrzeń, dużo czasu poświęca poczynaniom, nieraz bardzo prozaicznym, bohatera, dając nam czas na to, abyśmy przemyśleli to, co widzimy na ekranie. Francuz wręcz skłania nas do tego choćby tym, że odarł swą opowieść niemal całkowicie z muzycznego tła, a dialogi ograniczył do bezwzględnego minimum przez co dłuższe fragmenty filmu są ich całkowicie pozbawione. Wiele scen budowanych jest z długich ujęć, których dominantą jest albo bohater, elementy filmowej przestrzeni determinujące jego zachowanie lub decyzje. Taki formalny minimalizm i ascetyczność w doborze środków artystycznych ma swoje zalety i wady. Z jednej strony pomaga wyeksponować to, co w fabule istotne, daje odbiorcy możliwość interpretacji zaproponowanych przez twórców treści, pozwala wniknąć w stan umysłu bohatera, z drugiej, choćby przez powolność następujących po sobie wydarzeń, może zrazić do siebie tych widzów, którzy w kinie grozy szukają przede wszystkim emocji i silnych bodźców.

Mnie w „The Night Eats the World” zabrakło czegoś innego, mianowicie pewnej dawki niekonwencjonalności w prezentacji metamorfozy głównego bohatera. Otóż gość nagle, niespodziewanie z bezpiecznego, uporządkowanego i wypełnionego po brzegi dobrem materialnym świata „rzucony” zostaje w piekło, w którym nie tylko zewsząd czyha na niego śmiertelne niebezpieczeństwo, ale też na zmaganie się z nim, i z potworami, i codziennymi problemami, jest zdany tylko na siebie. W pewnych sytuacjach bohater się odnajduje, ale inne, w tym dojmująca samotność, okazują się nie do przezwyciężenia. Nie czuć tego w filmie, że mężczyzna nie daje sobie rady z presją, jakby twórcom zabrakło pomysłu na to, jak przedstawić postępujące w nim szaleństwo i rozpacz wywołaną brakiem jakiegokolwiek wsparcia. Za wzór mógł tu posłużyć słynny „Lokator” Romana Polańskiego, także traktujący o mężczyźnie, który uwięziony w zamkniętej przestrzeni nie radzi sobie obłędem. Polański nie uciekając się wcale do filmowej ekstremy, ani do wulgarności, bazując przede wszystkim na misternym budowaniu atmosfery osaczenia i zaszczucia, przydał swojemu historii drapieżności, a nawet szczyptę perwersji.

Podejrzewam, iż film Rochera przez swą nieoczywistość i niejednoznaczny przekaz znajdzie tyluż zwolenników, co przeciwników. Polecam go jednak wszystkim fanom kina lubującym się w tematyce epidemii zmieniającej ludzi w krwiożercze bestie. Nawet jeśli „The Night Eats the World” nie przypadnie do gustu, to na pewno swą nietypowością zmusi do myślenia i zdobycia się na konkretną odpowiedzieć, co w nim jest nie tak. A taka reakcja może być zaczątkiem konstruktywnej dyskusji.

Screeny

HO, NIGHT EATS THE WORLD, THE HO, NIGHT EATS THE WORLD, THE HO, NIGHT EATS THE WORLD, THE HO, NIGHT EATS THE WORLD, THE HO, NIGHT EATS THE WORLD, THE HO, NIGHT EATS THE WORLD, THE

Zaloguj się aby móc oddać swój głos na film.
Plusy:

+ daje do myślenia
+ inny od większości filmów o zarazie i monstrach
+ zamknięcie akcji w jednym budynku
+ ciekawa, minimalistyczna forma

Minusy:

- zachowawczość twórców w pokazaniu reakcji bohatera konfrontującego się z sytuacjami ekstremalnymi

Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody twórców strony ZABRONIONE!!!

- - - -