


HOME SWEET HOME (1981)
Home Sweet Home

Rok prod.:1981
Reżyser:Nettie Pena
Kraj prod.:USA
Obsada:Jake Steinfeld, Vinessa Shaw, Colette Trygg, Charles Hoyes
Reżyser:Nettie Pena
Kraj prod.:USA
Obsada:Jake Steinfeld, Vinessa Shaw, Colette Trygg, Charles Hoyes
Autor recenzji:gościnnie: Adrian Miśtak
Ocena autora:4
Ocena użytkowników:--
Głosów:0
Inne oceny redakcji:
Ocena autora:4
Ocena użytkowników:--
Głosów:0
Inne oceny redakcji:
Lata 80. to szturm holiday slasherów, inspirowanych modą na dekonstrukcję mitów związanych ze świętami i społecznymi rytuałami. Jednym z filmów tego nurtu jest "Home Sweet Home", produkcja pełna fabularnych dziwactw i – biorąc sprawę najogólniej – niezbyt udana, lecz niepozbawiona swojego pokrętnego uroku.
Jake Steinfeld, popularny instruktor fitnessu przełomu lat 70. i 80. wciela się w postać nakoksowanego (a jakże!) psychopaty na PCP, przemierzającego USA i zabijającego każdego, kto się nawinie. Jeśli zaproponujesz mu piwo – nie żyjesz. Jeśli jesteś staruszką na pasach, skończysz jako mokra plama na przedniej szybie samochodu. W Święto Dziękczynienia nasz przyjemniaczek napada na przeciętną, amerykańską rodzinkę i ich znajomych.Film jest wynikiem współpracy Dona Edmondsa (wcześniejszego autora kina eksploatacji o sławetnej Elzie) i Nettie Peny, który reżyserowania uczył się w branży porno. Duet ten, wprawiony w rozrywce dla dorosłych, postawił w „Home Sweet Home” na pogrywanie z przyzwyczajeniami widza. Po pierwsze, przez przeistoczenie narodowego święta Amerykanów w dzień kaźni dla żyjącej na obrzeżach Los Angeles rodzinki. Po drugie zaś, przez obecność w obsadzie Jake’a Steinfelda. Nieustannie rechoczący i dyszący, naszprycowany psychopata zyskał dzięki temu znajomą twarzy gwiazdy amerykańskiej telewizji i osobistego trenera kilku znanych, hollywoodzkich nazwisk. W obsadzie uświadczymy też małą V. E. Shaw, późniejszą aktorkę i modelkę, pojawiającą się m.in. w disney’owskiej komedii „Hocus Pocus”, „Oczach szeroko zamkniętych” Kubricka, czy remake’u horroru „Wzgórza mają oczy”, oraz Colette Trygg w swojej pierwszej i ostatniej, aczkolwiek nieźle odegranej roli final girl.
Trio to ciągnie do końca przedstawienie, które – ku rozczarowaniu jedynych, a uciesze innych – rozpada się na oczach widza pod względem logiki. Część osób wybiera się do miasta po wino, którego zabrakło na świątecznym stole; ktoś poszukuje w lesie generatora, żeby uruchomić w domu prąd, a w międzyczasie dzieciak, przebrany z członka grupy The KISS, biega tu i tam z gitarą elektryczną, grając hardrockowe solówki. Większość z nich wykonuje unplugged (!), a do jego dodatkowych pasji zaliczyć można prezentowanie magicznych sztuczek i przeszkadzanie napalonym parom, szukającym miłości w domu i wśród kniei. Swoją drogą Edmonds, który rok wcześniej wyreżyserował slasher o grupie clownów-rockmanów, zatytułowany „Terror on Tour”, pałał chyba sporą sympatią do estetyki glam rocka. Na całe szczęście, psycho-koks zabija także i denerwującego mima, a przedstawienie toczy się dalej, aż do nieoczekiwanego, szybko uciętego finału, w którym wybrzmią salwy z shotgunów.
Jednym z czynników, przyciągających publikę do tego typu kina są bez wątpienia sceny morderstw, które w „Home Sweet Home” mają niezły koncept. Prym wiedzie zapaśniczy skok Steinfelda na maskę samochodu, miażdżący grzebiącego pod nią delikwenta. Poprawnie i znajomo wygląda scena duszenia w samochodzie, gdzie morderca czai się na tylnym siedzeniu, a zanim zginie najbardziej irytująca postać z gitarą i toną make-upu na twarzy, widz usłyszy niebywałą propozycję złożoną mordercy – życie za rzępolenie na gitarze, lub magiczną sztuczkę. Ale nie ma się co łudzić, że obejrzymy krwawą jatkę, bo morderstwa zrobione są bardzo ascetycznie, a krwi pojawia się niewiele.
Chociaż filmowi brakuje wyrazistych postaci pozytywnych, krzty suspensu, logiki i szczątkowej fabuły, to uroku wynikającego z dosłowności i bezkompromisowości kina eksploatacji odmówić mu nie można. Kłamstwem byłoby więc twierdzenie, że ten topornie zrobiony slasher dobrze się ogląda – ale i grzechem negowanie perwersyjnej przyjemności, jaką widz może czerpać z oglądania Steinfelda, biegającego z nożem po zaaplikowaniu sobie zastrzyku z PCP w język (który Pena, korzystając ze swoich doświadczeń, pięknie zaprezentował w tzw. pornograficznym zbliżeniu…)
Screeny
Zaloguj się aby móc oddać swój głos na film.
Plusy:+ Jake Steinfeld w roli psychopaty na PCP
+ uroki kina eksploatacji
- szczątkowy, rozpadający się scenariusz
- irytujące postacie drugoplanowe
- brak suspensu
Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!