


HIDDEN FACE, THE a.k.a La Cara oculta
The Hidden Face

Reżyser:Andrés Baiz
Kraj prod.:Hiszpania / Kolumbia
Obsada:Martina García, Clara Lago, Quim Gutiérrez, Alexandra Stewart, Marcela Mar, Humberto Dorado
Wybierając się do kina na projekcję horroru, najczęściej dobrze wiemy, z czym będziemy mieli do czynienia. Czasami wystarczy jedno zdanie streszczenia albo słowo klucz – duchy, wampiry, nawiedzony dom, potwór, bestialskie morderstwo, uzbrojony psychopata, zombie – by w głowie zaczęły pojawiać się schematy fabularne, po które na pewno sięgnęli twórcy filmu. Inaczej rzecz się ma z „The Hidden Face” Andrésa Baiza, filmem, który nie zaczyna się jak horror, który horrorem do końca nie jest, ale jak się z czasem okazuje, by trzymać widza w nacięciu i niepewności, garściami czerpie z klisz po wielokroć wykorzystywanych przez twórców kina grozy. I co ważne, nie w sposób odtwórczy, ale na tyle ciekawy, by skutecznie zagrać na nosie odbiorcy.
Adrián Salamanca, młody, ale bardzo ceniony w środowisku dyrygent, dostaje propozycję prowadzenia orkiestry w Bogocie. Z Hiszpanii do Kolumbii postanawia także wyjechać jego dziewczyna, Belén. Muzyk rzuca sie w wir pracy, jego ukochana doskonale czuje się w przepięknym domu położonym na wsi. Pewnego dnia Adrián dowiaduje się, iż Belén postanowiła go opuścić. Zszokowany i zrozpaczony powiadamia miejscową policję o zaginięciu dziewczyny. Niedługo po tym dyrygent poznaje Fabianę, piękną kelnerkę. Od słowa do słowa, oboje zakochują sie w sobie. Nowa dziewczyna Adriána wprowadza się do domu, w którym mężczyzna do niedawna mieszkał z Belén. Jego nowa sympatia od pierwszej spędzonej w posiadłości nocy czuje, jakby ktoś ją obserwował. Co więcej, z czasem zdobywa na to dowody.„The Hidden Face” opowiada historię, która ma nieustannie zaskakiwać widza. Dlatego jej najważniejszymi elementami są zwroty akcji i to im podporządkowane zostało wszystko inne – tempo narracji, psychologiczne prawdopodobieństwo w budowaniu postaci , realizm sytuacji, wreszcie moralna wymowa filmu. Bardzo istotną częścią fabularnej układanki są odwołania od czasów po drugiej wojnie światowej, kiedy wielu nazistowskich decydentów wiło sobie przytulne gniazdka w Ameryce Południowej. Wszystko to oczywiście nie jest krojone na kino artystyczne, z głębokim i wielowarstwowym przesłaniem oraz skrzącą się od nowatorskich figur stylistycznych formą. Postacie, dobrze napisane i nieźle zagrane (zwłaszcza żeńskie), funkcjonują niczym marionetki. Realizmem twórcy o tyle sie przejmują, o ile nie przeszkadza on im w kreowaniu kolejnej „naładowanej” dramatyzmem. Podobnie rzecz się z przekazem, jaki od pierwszych scen budowany jest w „The Hidden Face”. Mężczyźni potrafią kochać tę jedyną, ale nie są obojętni na wdzięki innych pięknych kobiet. Jeśli ta jedyna jest zazdrosna, a on nie potrafi powstrzymać swych zapędów, wcześniej czy później musi dojść konfliktu, a bywa, że i do tragedii. Inne kobiety, choćby ze względu na status społeczny i majątkowych swych mężczyzn, będą bronić ich zawsze i wszędzie nawet wtedy, kiedy wiadomo będzie, iż nie są oni wzorami moralności i wierności. Jak widać, autorzy filmu nie wybiegają poza pewne schematy myślowe, już nawet nie tyle dalekie od wdzianego za oknem prawdopodobieństwa, co funkcjonujące przede wszystkim w popkulturze, eksploatowane zarówno na rzecz dobrze skrojonego kina rozrywkowego, co jeszcze częściej w tasiemcowych serialach.
Ale, co ważne, Andrés Baiz, doskonale wie, co robi i zdaje sobie sprawę z tego, iż świat przedstawiony w „The Hidden Face” jest kreacją umowną, a widzowie skupią się nie na wyłapywaniu nielogiczności i skrótów myślowych, a na zabawie, jakiej dostarcza emocjonująca historia oraz biegłość w stosowaniu gatunkowych klisz niezbędnych do jej opowiedzenia. Bo tak naprawdę recenzowany tu film to swoiste ćwiczenie stylistyczne, w którym kolumbijski reżyser próbuje sprawdzić się jako autor thrillera z wplecionymi w niego motywami wykorzystywanymi w filmach o nawiedzonym domu. I to mu wychodzi naprawdę dobrze. Mimo że Baiz długo nas zwodzi i przez ponad połowę filmu nie chce nam powiedzieć, czy mamy do czynienia z dramatem, thrillerem, a może horrorem, to ani przez chwilę nie towarzyszy nam dojmujące wrażenie obcowania z czymś niewartym uwagi. Kiedy wreszcie najważniejsza tajemnica zostaje przed nami odsłonięta, Kolumbijczyk zmienia strategię i każe nam się pasjonować walką jednej z bohaterek z najgorszym koszmarem, jaki mogła sobie wyobrazić. I jest o wiele bardziej emocjonujące, niż „rozkminianie” tego, co tak naprawdę dzieje się w położonym z dala od cywilizacji domu. I to nie koniec wolt, jakie zaserwował w swoim filmie reżyser, bo jak wspomniałem na początku, to właśnie zwroty akcji wyróżniają ten film pośród innych opowieści z pogranicza thrillera i horroru.
„The Hidden Face” to idealna propozycja na jednorazową przygodę filmową. Bo „bawi, tumani, przestrasza”. Podczas kolejnego seansu, odarci z dreszczyku emocji, co prawda dalej chwalilibyśmy Baiza za lekkość w opowiadaniu i swobodę w żonglowaniu gatunkowymi kalkami, ale też zaczęlibyśmy wgłębiać się w fabułę, a co za tym idzie dostrzegać jej niedociągnięcia i zbyt widoczne szwy. Ale taki jest żywot filmowej rozrywki, mającej dostarczyć nie tyle zachęty do intelektualnych rozważań, co emocji mających nas zająć i zabawić. Dlatego „The Hidden Face” do doskonała propozycja na wieczór, którego clou ma być godziwa rozrywka filmowa.
Screeny
+ świetnie opowiedziana historia
+ zaskakuje i emocjonuje
+ ciekawe połączenie horroru, thrillera i dramatu
+ z czasem coraz bardziej przykuwa uwagę
- nielogiczności
- niekonsekwencje w motywacjach bohaterów
Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!