


DRACULA
Dracula

Reżyser:Tod Browning
Kraj prod.:USA
Obsada:Bela Lugosi, Dwight Frye, Helen Chandler, Edward Van Sloan, David Manners
Ocena autora:9
Ocena użytkowników:8.46
Głosów:26
Inne oceny redakcji:
Kinson - 8
Pierwszy liczący się horror w kinie dźwiękowym i jeden z najważniejszych w ogóle, jeśli wziąć pod uwagę jego nieustający wpływ na pop-kulturę oraz nieśmiertelność wizerunku wampira stworzonego przez Belę Lugosi. Olbrzymi sukces komercyjny filmu zainicjował ponadto jeden z największych horrorowych boomów w dziejach kina, w ramach którego powstały w Hollywood w latach 30. i 40. tak klasyczne dziś pozycje gatunku, jak "Frankenstein", "Mumia", "King-Kong", "Dziwolągi", "Niewidzialny człowiek" i "Wilkołak". Po latach "Dracula" Browninga pozostaje, zarówno w swych wadach jak i zaletach, jednym z najbardziej poetyckich dokonań kina grozy.
Renfield (Dwight Frye), pośrednik w handlu nieruchomościami, udaje się do Transylwanii z zamiarem przedstawienia hrabiemu Draculi, postrachowi okolicznych wieśniaków, warunków dzierżawy opactwa Carfax w Anglii, należącego do rodziny Harkerów. Dracula gości Renfielda w swym posępnym zamczysku, pełnym zakurzonych staroci, robactwa i ogromnych pajęczyn, nocą zaś upija z niego krew i zamienia w odpychającego wariata, który odtąd wiernie służył będzie hrabiemu w zamian za krwiste przysmaki – robactwo i inne małe stworzenia.Nazajutrz obaj udają się do Anglii statkiem, którego cała załoga ginie wskutek tajemniczej zarazy. Szalony Renfield zostaje umieszczony w szpitalu psychiatrycznym; Dracula, który wymknął się niepostrzeżenie, udaje się do opactwa Harkerów...
Choć pierwsza ekranizacja powieści Brama Stockera, "Nosferatu – symfonia grozy" Munaua z 1922 roku, była raczej nieoficjalna, to jednak bardziej dochowywała wierności duchowi literackiego pierwowzoru. Wampir grany przez Maxa Schrecka był absolutnie przerażający, bez choćby cienia dostojeństwa czy zmysłowości postaci Lugosiego, a agent handlowy Knock i piękna Ellen (odpowiedniczka Miny Harker) byli małżeństwem tak samo jak u Stockera. Scenariusz filmu Browninga został oparty nie na książce bezpośrednio, lecz na jej adaptacji scenicznej autorstwa Hamiltona Deane’a i Johna L. Balderstona. Element makabryczności został w niej złagodzony dla potrzeb sceny, a wątek erotyczny (namiętność Draculi do Miny) całkowicie usunięty.
A jednak właśnie ten film jako pierwszy połączył postać wampira z erotyzmem, tyle że stało się to bynajmniej nie za sprawą fabuły, lecz dzięki kreacji Beli Lugosiego. Może dziś niełatwo w to uwierzyć, ale w czasach swojej świetności Lugosi był bożyszczem kobiet; kiedy grał Draculę na scenie, wiele z nich przychodziło do teatru dziesiątki razy tylko po to, aby przeżyć erotyczne uniesienie. Niewątpliwie większą rolę w jego sukcesie odegrała osobowość niż talent; jako węgierski emigrant długo nie mógł się nauczyć angielskiego (z początku po prostu uczył się kwestii na pamięć, nie rozumiejąc ich znaczenia) i ograniczał swój warsztat do kilku spojrzeń i gestów – ale to wystarczyło. W filmie Browninga widać, że rola Draculi zbudowana jest tak naprawdę z samych wad, ale właśnie te wady uczyniły ją sugestywną i niepowtarzalną oraz zapewniły jej nieśmiertelność. Teatralnie sztuczna gestykulacja, sztywność sylwetki, kabotyńska mimika i charakterystyczny nieporadny akcent Lugosiego czynią Draculę, mimo braku charakteryzacji, istotą niepokojącą i nie z tego świata, choć sam jego wygląd zewnętrzny wcale nie świadczy o przynależności do wampirzej rasy (w odróżnieniu od takiego Maxa Schrecka z filmu Murnaua, którego wystające kły, szpiczaste uszy i zakrzywione szpony mówiły praktycznie wszystko). Pod tym względem Lugosi również okazał się prekursorem: niemal każdy późniejszy wampir ekranowy będzie się kamuflował pod postacią ludzką, i tylko drobne elementy – jak np. bladość twarzy albo przesadnie arystokratyczne obycie – będą zdradzały prawdziwą jego naturę.
Film natomiast posiada jeszcze jedną cechę, która, normalnie uznawana w kinie za wadę, tutaj jest zaletą: statyczność. Karl Freund, najwybitniejszy operator niemieckiego ekspresjonizmu, który w "Portierze z hotelu Atlantic" Murnaua udowodnił, jak bardzo ruchoma kamera potrafi wzbogacić język kina, w "Draculi" ograniczył się do jedynie do kilku prostych jazd aparatu, między innymi w słynnej scenie przebudzenia wampira na początku. Reszta filmu to długie ujęcia statyczne, które dodatkowo wprowadzają skojarzenie z teatrem – ale też kreują uroczysty i dostojny klimat, doskonale współgrający z opowieścią o wampirze-arystokracie. Szczególnie, że ich uroda jest milcząca; Browning wyszedł od kina niemego i jego "Dracula", pomimo obecności dźwięku, utrzymuje się właśnie w takiej konwencji. O ile ograniczenie dialogu było spowodowane wymogami dystrybucyjnymi (dawało możliwość wyświetlania wersji niemej w licznych kinach nie wyposażonych jeszcze w sprzęt do odtwarzania filmów dźwiękowych), to już rezygnacja z muzyki była chyba świadomym zabiegiem reżyserskim; w czołówce rozbrzmiewa wprawdzie fragment "Jeziora Łabędziego" Czajkowskiego, a w scenie w Operze słychać uwerturę do "Śpiewaków norymberskich", ale na tym koniec. "Dracula" jest pierwszym horrorem, który jako dramaturgicznego środka w kreowaniu atmosfery grozy używa ciszy. Nie braku dźwięku, ale właśnie ciszy – napiętej i milczącej sytuacji poprzedzającej coś nieoczekiwanego, która sama z siebie zmusza do wytężania słuchu i wyłapywania przypadkowych odgłosów: skrzypienia podłogi, wiatru za oknem, pohukiwań sowy. W 1999 roku film został wzbogacony o znakomitą muzykę Philippa Glassa, ale zabieg ten pozbawił go niesamowitego, milczącego uroku wersji oryginalnej (obie wersje, ta z muzyką Glassa i pierwotna, zostały umieszczone na płycie DVD będącej częścią wydanej przez Universal "Kolekcji Potworów").
Powieść Stockera będzie później ekranizowana dziesiątki razy, za większe pieniądze, z lepszymi aktorami i na lepszym sprzęcie, ale tylko powstająca równolegle z filmem Browninga wersja hiszpańska dorówna mu dostojeństwem rytmu i czarną poezją. Nie będzie w niej jednak Lugosiego, który wypowiedzi wampira uczynił niezapomnianymi dzięki niepowtarzalnej egzaltacji. Jego "I am... Dracula" oraz "I never trink... Wine" to jedne z najsłynniejszych kwestii jakie kiedykolwiek padły w horrorze.
Screeny
+
Bela Lugosi w swojej życiowej roli;
+ zdjęcia;
+ rytm;
+ znakomite
wygranie elementu ciszy;
+ nietoperze na sznurkach.
- nie każdy lubi nietoperze
na sznurkach;
- dziś już nie straszy tak jak dawniej.
Podyskutuj o filmie tutaj: Forum HO
DVD:Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!